Mateusz Gamrot ocenia szanse na walkę z Michaelem Chandlerem. “Jak mam być szczery, to stawiam…”
przez Jakub Hryniewicz
W ostatnim odcinku programu Koloseum Mateusz Gamrot został zapytany o wyzwanie rzucone Michaelowi Chandlerowi. “Gamer” opowiedział o tym, jak wpadł na pomysł takiego zestawienia.
Mateusz Gamrot przed kilkoma tygodnia na gali UFC 280 w Abu Zabi doznał drugiej porażki w zawodowej karierze. Czołowy polski lekki mierzył się z Beneilem Dariushem, i nie był to zły występ “Gamera”. Amerykanin wykazał się jednak swoim doświadczeniem i Polak przegrał jednogłośną decyzją sędziów.
Przed kilkoma dniami w Madison Square Garden doszło do kolejnej hitowej wojny w kategorii lekkiej. Klubowy kolega Mateusza, Dustin Poirier spotkał się w klatce z Michaelem Chandlerem. “The Diamond” po niezwykle ekscytującej walce wygrał po duszeniu zza pleców w 3. rundzie.
Kilka dni po tym “Gamer” postanowił wyzwać “Irona Mike’a” na pojedynek. Zapytany o to w programie Koloseum były podwójny mistrz KSW przyznał, że była to dość spontaniczna decyzja.
– Myślę, że to samo odruchowo wyszło. Początkiem tego było, gdy Dustin [Poirier] zasugerował, że mógłby walczyć z Beneilem [Dariushem]. Od razu pojawiło mi się wtedy w głowie zestawienie naszych par i ich pary – zwycięzcy biją się razem, to i przegrani biją się razem. To był jeden punkt.
– Drugi punkt: mocny zawodnik, dobrze znany, numer pięć w rankingu. Ja jestem numerem osiem, więc mimo, że przegrałem ostatnią walkę, to jednak w mojej głowie czy w ocenie UFC cały czas się liczę w tej rozgrywce. Jakbym więc chciał wracać, to tylko z takim nazwiskiem.
Chandler na konferencji prasowej po gali w Madison Square Garden powiedział, że potrzebuje wygranej z kimś z TOP 5, by znaleźć się blisko kolejnej walki o pas kategorii lekkiej. Patrząc na ranking wydaje się jednak, że były dwukrotny mistrz Bellatora będzie musiał zmierzyć się najpierw z kimś z niższym numerem.
Mateusz Gamrot zdaje sobie sprawę z tego, że “Iron Mike” może nie chcieć pojedynku z nim, ze względu na niską wartość medialną. Sportowo to starcie sprzedałoby się jak najbardziej, jednak Chandlerowi marzy się prawdziwy “Money Fight“:
– Bardzo chciałbym z nim zawalczyć, ale on pewnie celuje w kasowe, wielkie walki. Co chwilę gada o tym Conorze, więc zobaczymy.
– Jak mam być szczery, to stawiam 50/50, że może się uda [doprowadzić do walki Gamrot-Chandler]. Z mojej strony muszę go szturchać co chwilę i go kłuć. Napisałem do swojego menadżera Dana Lamberta, że wyraziłem chęć na taką walkę. Wszystko zostaje w rękach UFC.
“Gamer” przyznał też, że Michael Chandler musi się liczyć z tym, że zanim otrzyma kolejny title shot będzie musiał spotkać się w oktagonie z kimś, kto zbliża się do czołówki dywizji lekkiej. Oprócz Mateusza można tu też wymienić Rafaela Fizieva, czy Armana Tsarukyana.
Były mistrz Bellatora po 5. pojedynkach w największej federacji MMA na świecie ma serię 2. zwycięstw i 3. porażek. Mateusz Gamrot powtórzył też w Koloseum, że wie, że starcie jest dalekie od realizacji, ale jeśli miałoby się zmaterializować, to dobrym terminem byłaby wiosna.