W GROMDZIE zostanie jeden Wasyl? Marcin Wasilewski chce walki z Vasylem Halychem
przez Przemek Krautz
Dwóch „Wasylów” w GROMDZIE to o jednego za dużo? Czy Marcin Wasilewski bardziej czeka na walkę z Vasylem Halychem, czy na rewanż z „Jokerem” Jakubem Szmajdą? I najważniejsze, z kim spotka się 6 września w małym ringu podczas gali GROMDA 18: KRÓLOWIE ULICY. Kup PPV na GROMDA.tv, live on PPV on GROMDA.tv
Pan już wie, z kim spotka się w piątek na GROMDZIE?
– Nie, nie mam żadnych „przecieków”. Dowiem się w czwartek i mi to wystarczy. A po co wiedzieć wcześniej?
Aby lepiej poznać rywala oraz taktycznie na niego się przygotować.
– Wolę nie wiedzieć, będę krócej się stresował. Gdybym poznał nazwisko na długo przed galą, nie uniknąłbym mediów społecznościowych, a tam wiadomo, przeczytałbym jak silny i fantastyczny jest przeciwnik… Wolę skupić się na swoich przygotowaniach, dzień przed pojedynkiem usłyszę, z kim się biję i następnego dnia zrobię swoją robotę w ringu.
To Pana 5. walka w federacji GROMDA. Kto byłby odpowiednim wyzwaniem w tym momencie kariery?
– Marzy mi się rewanż z „Jokerem”, ale na drugą walkę z Kubą Szmajdą muszę sobie zasłużyć. Uważam, że jestem lepszym zawodnikiem od niego i chciałbym to udowodnić. W pierwszym pojedynku niedługo po moim wypadku samochodowym, wyraźnie i zasłużenie zwyciężył Jakub. Mnie się wydawało wtedy, że już wróciłem na odpowiednie tory, a tymczasem byłem jeszcze sportowym, delikatnym inwalidą. Już po tej przegranej wspominałem o rewanżu, liczę na niego. Wiem, że teraz Joker walczy ze Scarface, ale może następnym razem, albo na jeszcze na kolejnej gali. Zobaczymy też, jak potoczą się losy Kuby.
Kto jest faworytem rywalizacji Jakuba Szmajdy z Sebastianem Skiermańskim?
– Nie skreślam Scarface’a, ale też nie faworyzuję Jokera. Początek walki 60-40 na korzyść Sebastiana, a im dłużej trwać będzie pojedynek, szala przejdzie na stronę Jokera 60-40. Walka wzbudza duże emocje i na pewno będzie ciekawa oraz zacięta ze względu na ich style. Sebastian idzie ostro do przodu, będzie szarżował i wywierał presję. Więc Kuba może na początku trochę się pogubić. Ale z drugiej strony on potrafi boksować, dobrze porusza się na nogach, ma świetne warunki fizyczne. Pytanie, jak obaj podejdą psychicznie do walki. Wydaje się, że Sebastian ma większy luz do ich bezpośredniego konfliktu. Joker bardziej emocjonalnie podchodzi, a wiadomo, że buzujące emocje są złym doradcą i mogą okazać się gwoździem do sportowej trumny.
Dopytam, jeśli nie Joker, to kto mógłby skrzyżować pięści z Marcinem Wasilewskim?
– Oby to nie był żaden z kolegów, bo co za przyjemność bić się z kumplem? A tak na poważnie, zasady GROMDY są znane i walczymy bez względu na to, czy się lubimy i znamy, czy jeszcze nigdy nie spotkaliśmy. Jesteśmy w rankingu federacji, każdy ma swój cel, dlatego można spodziewać się każdego rywala. Przed galą, na której biłem się z Mario, siedzieliśmy razem m.in. z Mariuszem Kruczkiem i zastanawialiśmy się, kogo włodarze nam ogłoszą… I co, Wasyl kontra Mario. Przybiliśmy piątkę, potem walczyliśmy, a po niej nasza znajomość jeszcze mocniej się zacieśniła. Dodam, że to Mario przyjechał od siebie z Zakopanego do Gdańska, kiedy dowiedział się o moim wypadku. W tym okresie przygotowawczym ja wybrałem się do kolegów i trenowałem z Mario i Robsonem.
Na co dzień trenuje Pan w Gdańsku?
– Tak, nic się nie zmieniło. Moje miejsce, syna stoczniowca, jest w Gdańsku. Trenuję sam lub z kolegą, a korzystam też z konsultacji na „odległość” z Marcinem Różalskim.
Dotychczasowe walki w GROMDZIE, najtrudniejsza i najlepsza?
– Wybór jest łatwy, najtrudniejsza z Jokerem, a najlepsze wszystkie pozostałe, bo każdą z nich wygrałem. Na wszystkie sukcesy trzeba ciężko zapracować.
Czym dla Pana jest federacja prezesa Mariusza Grabowskiego?
– Fajne miejsce, rodzinna atmosfera i przyjazny klimat, a oczywiście też moja praca i pasja. Myślę, że wyróżnia mnie charakter, choć czasem ten wielki atut jest wadą i bywa zgubny… Jak na swoją wagę 110 kg jestem szybki i silny.
Jaka historia sportowa związana jest z Pana osobą?
– Mam 36 lat, a ponad 20 lat temu zacząłem trenować kickboxing u Pawła Szymkowiaka, następnie u Rafała Kałużnego. Kontuzje sprawiły, że musiałem zaprzestać własnych startów, dlatego sam zacząłem prowadzić treningi. Doświadczenie zdobywałem w kraju i poza jego granicami. Dziś jestem w GROMDZIE i tutaj realizuję swoje sportowe marzenia.
W GROMDZIE jest dwóch „Wasylów”, Marcin Wasilewski i Vasyl Halych. Federacja wspominała, aby jeden z Was zmienił przydomek?
– Całe życie jestem „Wasylem” Wasilewskim. Nie będę zmieniał „ksywy”. Vasyl z Ukrainy był pierwszy w GROMDZIE, więc może federacja doprowadzi do naszej walki, a przegrany będzie musiał zmienić przydomek. To byłoby dobre rozwiązanie.