
Ambicje ważniejsze od pieniędzy! Wikłacz komentuje odejście z KSW

przez Przemek Krautz
Jakub Wikłacz zabrał głos w sprawie odejścia z organizacji KSW. Fani liczą na to, że kolejny pojedynek stoczy już w oktagonie UFC.
“Masa” od 2022 roku był mistrzem kategorii koguciej, a z walki na walkę robił coraz większy progres. Zachwyca on kibiców fenomenalnymi umiejętnościami parterowymi, gdyż jako jeden z nielicznych, kiedy znajduje się w tej płaszczyźnie, zawsze próbuje poddać rywali.
Od dawna Wikłacz wspominał o tym, że chce bić się z najlepszymi na świecie. W KSW natomiast pokonał każdego z czołówki i tak naprawdę rozwiązanie kontraktu było jedynym wyjściem, aby nie zatrzymywać kariery w miejscu.
Sprawdź kurs w Superbet

Wikłacz po odejściu z KSW
W rozmowie dla kanału Klatka po Klatce Jakub zabrał głos w sprawie swojej decyzji. Zdradził, że KSW nie było w stanie spełnić jego warunków, chociaż dał federacji szansę na przedstawienie oferty. Chciał jednak, aby wprowadzono testy antydopingowe oraz ściągano mu odpowiednich rywali, czego szefowie nie mogli zagwarantować.
– Czułem, że to jest ten moment, w którym chciałbym się mierzyć z innymi zawodnikami, z różnymi zawodnikami z różnych stron. Po prostu potrzebuję wyzwań. To było takim głównym motorem napędowym. Dalej będę, jak mówię, dążył do tego, żeby bić się z najlepszymi na świecie, żeby stać się najlepszym na świecie. Czy ktoś nazwie to ryzykiem, czy nie… Kariera sportowa w moim rozumieniu jest taka, że nie chcesz dojść do jakiegoś etapu, tylko chcesz dojść jak najwyżej. Dlatego takie kroki zostały poczynione, między innymi z mojej inicjatywy.
Przyznał, że nie wybaczyłby sobie, jeśli zamiast podjęcia próby spełnienia swoich marzeń, poszedłby drogą lepszych pieniędzy – Sam bym sobie pluł w brodę, gdybym wybrał finanse zamiast ambicji sportowych. W skrócie, przede wszystkim najwyżej są postawione dla mnie ambicje sportowe i chcę je spełnić.
Jeśli chodzi o sam kontrakt z UFC, Wikłacz nie chciał zbyt wiele powiedzieć. Kilkukrotnie przy pytaniach o amerykańskiego giganta zarzekał się, że to nie on rozmawia z organizacją, więc nie posiada informacji. Dziennikarz ujawnił jednak, że w jego imieniu negocjacje prowadzą Artur Gwóźdź oraz Joanna Jędrzejczyk, którzy otrzymali identyczne oferty.