
Szymon Kołecki chwali Mateusza Gamrota. Zwrócił uwagę na jeden mankament

przez Jakub Hryniewicz
Szymon Kołecki nie szczędził pochwał Mateuszowi Gamrotowi po jego efektownym powrocie do oktagonu UFC. “Gamer” pokazał klasę i przypomniał, dlaczego wciąż należy do ścisłej czołówki wagi lekkiej.
Po dłuższej przerwie Mateusz Gamrot wrócił do rywalizacji w UFC. W międzyczasie nie próżnował — regularnie trenował w American Top Team, a przy okazji próbował zaczepić rankingowych rywali. Ostatecznie zestawiono go z Ludovicem Kleinem, który wprawdzie nie znajdował się w czołowej piętnastce, ale pozostawał niepokonany od siedmiu pojedynków.
Gamrot nie dał mu jednak najmniejszych szans. Polak dominował od pierwszych minut, był lepszy w każdej płaszczyźnie i wygrał pewnie na punkty, czym zatrzymał dobrą passę Słowaka.
Sprawdź kurs w Superbet

Kołecki chwali Gamrota, ale zwraca uwagę na jeden mankament
Mateusz Gamrot zademonstrował, jak wygląda różnica między światową czołówką a zawodnikiem aspirującym do rankingu. Kluczowe były jak zwykle zapasy — „Gamer” sześciokrotnie obalał Kleina, odbierając mu to, co dotąd było jego mocną stroną. Słowaka przed tym pojedynkiem sprowadzono na ziemię zaledwie dwa razy w całej karierze.
Styl walki Polaka szczególnie docenił były mistrz olimpijski i weteran MMA, Szymon Kołecki:
– Bardzo dobrze, że walczył w swoim stylu. To są jego argumenty. Oszukać przeciwnika, obalić, skontrolować, coś tam porozbijać, może da się poddać, zmęczyć i tyle. Tak powinien Mateusz walczyć. Uważam, że zawalczył zgodnie ze swoją stylistyką i zrobił to bardzo dobrze – powiedział w rozmowie z FightSport.
Kołecki zauważył jednak, że styl Gamrota – choć skuteczny – nie przyciąga tłumów spragnionych widowiskowych nokautów:
– Na jego minus, w kontekście podziwu kibiców, działa to, że on nie jest spektakularny. On nigdy nie był spektakularny, bo nie ma kowadła w ręce czy jakieś ogromnej siły niszczycielskiej. Ma doskonałą technikę, wielką sprawność, duże umiejętności, dobrą kondycję i świetną psychikę. No ale nie jest Gaethje, nie jest Poirierem czy jakimś innym mocnym… takim “niszczycielem”. Pewnie długo ta walka nie będzie wspominana. Była, odbyła się, wspaniałe punkty dla Mateusza i pewnie niedługo sam o niej zapomni – podsumował zawodnik z teamu Mirosława Oknińskiego.