
Paweł Tyburski szczerze o swoim potencjale na KSW: “Wciąż bym miał, tylko…” [WIDEO]

przez Jakub Hryniewicz
Paweł Tyburski odniósł się do swojej sportowej drogi i potencjału zawodnika MMA. Popularny „Tybori” nie ukrywa, że mógłby zawalczyć na galach KSW — choć sam przyznaje, że dziś jego priorytety są już inne.
Przez długi czas nazwisko Pawła Tyburskiego pojawiało się w kontekście zawodowego MMA. „Tybori” zyskał sympatię fanów jako jeden z mniej kontrowersyjnych uczestników gal FAME, a jego sportowe umiejętności i wyniki tylko podsycały spekulacje. Wielu kibiców i ekspertów widziało go w barwach KSW — największej federacji MMA w Polsce.
Sprawdź kurs w Superbet

Paweł Tyburski szczerze: „Potencjał na KSW? Wciąż bym miał, tylko…”
Tyburski mierzył się z wieloma mocnymi nazwiskami ze świata freak fightów, w tym z Denisem Załęckim czy Kasjuszem Życińskim. W pewnym momencie karierę sportową traktował całkiem poważnie, zbierając pochwały od trenerów i zawodników ze środowiska KSW. Jednak odkąd federacja wyraźnie odcięła się od świata freaków, temat jego potencjalnych startów w zawodowym MMA przycichł.
Dziś „Tybori” nie ukrywa, że szanse na wejście do poważnego sportu wciąż są, ale… sam nie wie, czy chce z nich skorzystać:
– Wydaje mi się, że nadal miałbym potencjał na KSW. To nie jest tak, że… ja nie lubię być fałszywie skromny, ale uważam, że jestem gościem, który po prostu trzeźwo ocenia sytuację – przyznał Tyburski. – Gdybym bardzo mocno się poświęcił… poza tym aktualnie trenuję tylko stójkę z trenerem Złotkowskim, który, jak ja jestem w formie, to chwali mnie i wie, bo trenuje z wieloma zawodnikami, że mam możliwości walczyć z najlepszymi. Kwestia tylko tego, żeby się zdyscyplinować i poświęcić temu. Tylko czy ja jestem w stanie się poświęcić? Chyba nie.
Tyburski nie ukrywa, że dziś priorytetem są dla niego inne rzeczy niż sport:
– Wolę tworzyć biznes i się zabezpieczyć tym, a po drodze sobie porobić walki z doskoku. Co mi z zawodowego sportu, jakbym w to poszedł? To mi nie da gwarancji, że będę w stanie wygrywać z tymi zawodnikami, że będą mi płacić takie pieniądze jak we freakach, więc na dobrą sprawę po co mi to by było?
Choć „Tybori” nie zamierza na siłę budować kariery zawodowego fightera, to sam przyznaje, że tęsknota za walką wciąż w nim siedzi. Klatka uzależnia — nawet jeśli nie jest celem numer jeden.
Polecamy
