Michniewicz uderza w dziennikarzy i Kuleszę! Przerwał ciszę w sprawie afery premiowej
przez Przemek Krautz
Były selekcjoner Czesław Michniewicz powrócił do afery premiowej. Przyznał, że czuje się poszkodowany i uderzył w prezesa PZPN.
Michniewicz ze stanowiska selekcjonera został zwolniony, mimo że udało mu się zapewnić Biało-Czerwonym awans do 1/8 finału. Stracił jednak pracę nie ze względu na wyniki, a aferę premiową. Kadrowicze pokłócili się bowiem o pieniądze, które obiecał im były premier.
Przez długi czas Michniewicz unikał tematu, ale postanowił w końcu do niego powrócić. Na Kanale Zero uderzył w dziennikarzy, którym zarzucił kłamstwa, a także wbił szpilkę w Cezarego Kuleszę, stwierdzając, że gdyby Zbigniew Boniek był prezesem PZPN, sytuacja zakończyłaby się inaczej.
– Było dużo kłamstw. Dzisiaj mógłbym takiego Romka Kołtonia zapytać: Romek, dalej będziesz mówił, że było jakieś spotkanie z drużyną w moim pokoju? Kłamałeś, Romek, przeproś. Dalej, Włodar, będziesz pisał, że chciałem dzielić premię inaczej niż po równo?
– Na pewno źle się czułem przez dłuższy czas, ja i moja rodzina. Zrobiono z nas pazernych ludzi, a ta premia ani nie pomagała, ani nie przeszkadzała na tych mistrzostwach. Wiele chamskich artykułów powstało, a nikt nie dociekał, jaka jest prawda. I nikt potem nie przeprosił, ale nie liczę na to. Tak jest w mediach.
– Nie rozmawiałem z zawodnikami, że jednemu tyle, drugiemu tyle. Jeśli była jakaś rozmowa, to pomiędzy zawodnikami. Może sobie żartowali, gadali, ale to normalne, jak rozmawiasz o pieniądzach. Jak Totolotka skreślasz, to masz myśl z tyłu głowy, na co byś te pieniądze wydał, gdybyś je wygrał.
– Gdyby Boniek był prezesem, nie byłoby żadnej afery. Porozmawiałby z dziennikarzami, a tak zostałem na placu boju sam.