Sobota, 27 Kwietnia, 2024

(VIDEO) Oba polskie zespoły w ostatniej rundzie el. LKE! Raków dopełnił formalności, a Lech mimo zwycięstwa najadł się WSTYDU

Źródło: screenshot YouTube
fot. YouTube
Opublikowane 12 sierpnia 2022, 00:00
przez Maciek Ściłba
0
0
Brak komentarzy

Lech Poznań i Raków Częstochowa nadal w grze. Mistrzowie i wicemistrzowie Polski wygrali swoje rewanżowe spotkania w trzeciej rundzie el. Ligi Konferencji, choć kończyli dzisiejsze mecze w zupełnie różnych nastrojach. Piłkarze spod Jasnej Góry zostali przez kibiców pożegnani brawami, a “Kolejorz” – gwizdami.

Wielu obserwatorów i ekspertów było pewnych, że drużyna Marka Papszuna stanie na wysokości zadania. Do 60. minuty gra “Medalików” wyglądało bardzo przeciętnie, żeby nie powiedzieć słabo. Dopiero po godzinie gry częstochowianie zaczęli się rozkręcać i potrzebowali kilku dodatkowych minut, aby wyjść w tym meczu na prowadzenie.

Duża w tym zasługa duetu Gutkovskis – Ivi Lopez. Pierwszy z nich przejął piłkę w środku pola i odegrał do drugiego z wymienionych graczy. Hiszpan dostrzegł w polu karnym Władysława Koczerhina, który zamienił świetne dogranie na gola. Spartak po straconej bramce szukał okazji do wyrównania, lecz defensywa Rakowa spisywała się tego dnia naprawdę solidnie. Zwycięstwo choć tylko jednobramkowe, to w pełni wystarczyło ono do zameldowania się w decydującej fazie eliminacji.

Lech mógł 6 goli i zamknąć mecz. Zamiast tego męczył się w dogrywce

Lech Poznań w przeciwieństwie do zespołu spod Jasnej Góry był w mniej komfortowej sytuacji. Zamiast bronić przewagi musiał odrabiać starty z ubiegłotygodniowego spotkania rozegranego w Islandii.

Gra “Kolejorza” od początku nie wyglądała wybitnie, choć można było znaleźć pozytywy. Przede wszystkim duża ilość stworzonych sytuacji mogła wzbudzać optymizm. Druga strona medalu natomiast, to problem ze skutecznym wykańczaniem akcji. Sytuacja z 11. minuty była jednym z wielu przykładów tego wieczoru.

Mimo ogromnych turbulencji gracze Johna van den Broma schodzili na przerwę z dwubramkowym prowadzeniem. Najpierw w 32. minucie plasowane dośrodkowanie w pole karne posłał Kristoffer Velde. Futbolówka trafiła do Mikaeal Ishaka, który strzałem z pierwszej piłki otworzył wynik tego meczu.

12 minut później asystujący przy pierwszym golu Norweg przeciął świetną centrę z głębi pola Joela Pereiry. Po pierwszej części gry to “Kolejorz” był bliżej awansu, lecz sam wynik był o wiele lepszy niż gra.

W drugiej części tego starcia gracze mistrza Islandii szukali okazji do wyrównania, przez co zostawiali wiele miejsca do tego, aby Lech mógł skutecznie dzięki szybkim kontrom zamknąć wynik tego meczu. Piłkarze z Poznania seryjnie jednak marnowali 100% sytuacje. 3 “setki” miał Joao Amaral, szansę na strzelenie drugiej bramki otrzymał także Ishak, lecz trafił w słupek. Kibice przy Bułgarskiej nie dowierzali w to co widzieli. “Kolejorz” w 89. minucie mógł spokojnie prowadzić nawet 6:0.

Jak mawiał pewien klasyk “niewykorzystane sytuacje lubią się mścić”. W ostatnich sekundach doliczonego czasu gry piłkę na prawym skrzydle dostał Erlingur Agnarsson i posłał precyzyjne płaskie dośrodkowanie do Danijela Djurica. Młody napastnik pewnie wykorzystał szansę, co oznaczało, że do rozstrzygnięcia potrzebna będzie dogrywka. Na trybunach stadionu przy Bułgarskiej rozległy się gwizdy w kierunku drużyny gospodarzy, a z trybun poleciały obelgi, m.in. pod adresem dyrektora sportowego Lecha, Tomasza Rząsy.

Lech Poznań widząc wstyd zaglądający w oczy, zmobilizował się i po 5 minutach wyszedł na ponowne prowadzenie w dwumeczu. W środku pola piłkę od Skórasia otrzymał Marchwiński i huknął potężnie z 21 metrów w kierunku dalszego słupka bramki Jonssona.

Do “Kolejorza” jeszcze dwa razy uśmiechnęło się szczęście. Najpierw bezsensowną drugą żółtą kartkę obejrzał Magnusson natomiast chwilę później w bramkarza we własnym polu karnym postanowił zabawić się pomocnik Vikingura, David Orn Atlason. W 118. minucie do piłki ustawionej na 11. metrze podszedł Afonso Sousa, lecz zmarnował “jedenastkę” w beznadziejny sposób. Kibice widząc, że Lech ma problem nawet z takimi sytuacjami poczuli się zażenowani i głośno wyrazili swoją dezaprobatę.

Osłabiony Vikingur uległ jeszcze raz minutę później. Rozpędzony Szymczak podał piłkę do Sousy, a portugalski skrzydłowy minął najpierw obrońcę, a następnie golkipera gości. Zatrzymał się i pewnie przymierzył w długi róg. Widać było, że miał ogromną potrzebę rehabilitacji za zmarnowany rzut karny.

Lech Poznań choć pokonał gości z Islandii po dogrywce 4:1, to był żegnany ogromną ilością gwizdów. Nie ma się co dziwić, gdyż liczba zmarnowanych dogodnych sytuacji przez piłkarzy Johna van den Broma, wołała wręcz o pomstę do nieba.

Zarówno Raków Częstochowa, jak i “Kolejorz” już w kolejny czwartek rozegrają pierwsze spotkania w decydującej fazie el. Ligi Konferencji. Piłkarze Marka Papszuna zgodnie z przewidywaniami podejmą na swoim stadionie Slavię Praga. Mistrzowie Polski natomiast ugoszczą przy Bułgarskiej luksemburski F91 Dudelange.

Źródło: TVP Sport

Podoba Ci się ten artykuł?

Zostaw ocenę
0
0
Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments